Hollywoodzki reżyser pochodzenia niemieckiego, laureat kilku nagród filmowych, Roland Emmerich, z przyjemnością udziela wywiadów zachodnim dziennikarzom. Dosłownie jutro jego długo oczekiwany fantastyczny film akcji "Independence Day: Revival" ukaże się na dużych ekranach, które krytycy filmu świadomie postanowili nie pokazywać. Ale sam reżyser chętnie spotyka się z reporterami i opowiada o swoim dziecku, a nie tylko o nim.
Pan Emmerich rozmawiał z dziennikarzami z The Guardian, przyznał, że szczerze pragnie zniszczenia na skalę globalną:
"W moim nowym filmie czekacie na zupełnie nietypowe rzeczy. Obcy statek ponownie odwiedza Ziemię, a tym razem jej mieszkańcy są bardzo zdeterminowani. Ten latający obiekt ma swoją własną grawitację i jest po prostu gigantyczny. Po pierwsze, "zacumował" nad Azją i ... ssie na całym kontynencie. I wtedy dzieje się najciekawsza rzecz: statek "zrzuca" cały kontynent do Europy. Tak, zawsze lubiłem strzelanie na dużą skalę, takie działanie dosłownie fascynuje. "Superbohaterowie wyglądają głupio nigdzie
Czy nie uważasz, że ten scenariusz jest dziwny? Jednak autor filmów "Patriot" i "Dzień po jutrze" uważa, że takie katastrofalne zniszczenie naszej planety wygląda całkiem realistycznie w kinie. Z drugiej strony, przygody superbohaterów wszystkich solenia i pasków bardzo irytują reżysera, ze względu na jego ... sztuczność:
"Lubię oryginalne i niestandardowe znaleziska scenariuszy. Jeśli początkujący operatorzy porozumieją się ze mną, zawsze mówię im, aby szli własną drogą i nie słuchali krytyki tych, którzy ich otaczają. Jeśli chodzi o filmy, zawsze powinieneś słuchać własnej intuicji. Bohaterem sequelu Dnia Niepodległości jest najzwyklejszy człowiek, podczas gdy postacie z Imperium Marvela zawsze są jakimiś dziwadłami w strojach frywolnych. Wydaje mi się, że strasznie głupio jest zakładać rajstopy i płaszcz przeciwdeszczowy i latać w powietrzu, próbując dać kolejną szansę na tę planetę. Trudno mi to zrozumieć, może dlatego, że pochodzę z Niemiec?