Przerażające zachowanie Mishy Barton spowodowało jej hospitalizację, informuje zagraniczne media. Aktorka dobrowolnie zgodziła się na przesłuchanie po tym, jak jej sąsiedzi wezwali policję.
W ostatni wtorek Misha Barton obchodziła swoje 31 urodziny z przyjaciółmi. Jak zapewniają przyjaciele aktorki, wyglądała na spokojną i zrównoważoną, nic nie zapowiadało problemów ...
Rankiem w czwartek sąsiedzi panny Barton obudzili się z jej rozpaczliwych okrzyków. Wybiegając na trawnik, znaleźli ją na podwórku, zwisając z płotu, podczas gdy miała na sobie jedynie koszulę i krawat.
Celebryci zachowywali się bardziej niż dziwnie! Mamrocząc coś pod nosem, zadzwoniła do swojej matki Nuala, z którą przez kilka lat kłóciła się z czarownicą. Wtedy młoda kobieta upadła, mówiąc, że to już koniec. Zaintrygowani sąsiedzi gwiazdy "Lonely Hearts" musieli zadzwonić na policję, a jednocześnie do strażaków.
Strażnicy porządku, bez użycia przemocy, przekonali Mishę o potrzebie hospitalizacji, a następnie zabrali ją do jednego ze szpitali psychiatrycznych w Los Angeles (przypuszczalnie do kliniki Cedars-Sinai), gdzie została sprawdzona pod kątem zdrowego rozsądku.
Eksperci uważają, że jest zbyt wcześnie, aby mówić o diagnozie Bartona. W 2009 roku wpadła już do specjalistycznej kliniki z załamaniem nerwowym związanym z narkotykami i alkoholem. To, czy aktorka używa teraz nielegalnych narkotyków, nie jest znane.