Od dawna nie jest tajemnicą, że większość rodzajów ludzkiej działalności ma destrukcyjny wpływ na środowisko. Pragnąc żyć w komfortowych warunkach, ludzkość płaci zanieczyszczonym powietrzem i zatrutą wodą. Niestety, przez ostatnie sto lat, naznaczonych bezprecedensowym wzrostem w różnych sferach produkcji, ludzie zniszczyli więcej zasobów naturalnych niż w całej dotychczasowej historii ich istnienia. Dzisiaj zapraszamy Was na wirtualną wycieczkę po najbrudniejszej rzece na świecie, którą możecie sobie wyobrazić - Rzeka Tsitrum płynąca na zachodzie. Indonezja .
Trudno w to uwierzyć, ale nikt nie odważyłby się nazwać najbrudniejszego na świecie półtora wieku temu rzeki Tsitarum. Ona spokojnie przeprowadziła swoje wody przez terytorium Zachodniej Jawy, będąc źródłem utrzymania dla wszystkich okolicznych mieszkańców. Głównym sposobem zarabiania na lokalnej ludności było łowienie ryb i uprawa ryżu, z których woda pochodziła również z Tsitarum. Rzeka była tak głęboka, że na jeziorze Sagulling, które żywi, francuscy inżynierowie mogli nawet zbudować największy Indonezja elektrownia wodna.
Jednak rozwój przemysłu, który rozpoczął się w latach 80. ubiegłego wieku, położył kres ekologicznemu dobrobytowi całego dorzecza rzeki Tsitrum. Na brzegach rzek jako grzyby po deszczu pojawiło się ponad 500 różnych zakładów przemysłowych, z których każdy wysyła wszystkie swoje odpady bezpośrednio do rzeki.
Pomimo dość szybkiego rozwoju przemysłu, pod względem warunków sanitarnych, Indonezja była i pozostaje na najniższym poziomie. Dlatego nawet tutaj nie ma mowy o scentralizowanym usuwaniu i usuwaniu odpadów z gospodarstw domowych, czy układaniu kanałów i budowie urządzeń do obróbki. Wszyscy oni bezkrytycznie udają się do wód rzeki Tsitrum.
Dziś stan rzeki Tsitrum można nazwać przesadzeniem bez żadnej przesady. Dziś nieprzygotowana osoba raczej nie będzie w stanie odgadnąć, że pod stertami wszelkiego rodzaju śmieci jest ogólnie rzecz biorąc rzeka. Dopiero powoli płynie przez ogromne stosy gnijących lekkich łodzi, może sugerować, że poniżej znajduje się woda.
Biorąc pod uwagę okoliczności, większość mieszkańców zmieniła specjalizację. Teraz głównym źródłem dochodu dla nich nie jest rybołówstwo, ale obiekty rzucone do rzeki. Każdego ranka lokalni mężczyźni i nastolatki są wysyłani na pływające wysypisko śmieci, w nadziei, że ich połów się powiedzie, a znalezione rzeczy można umyć i sprzedać. Czasem mają szczęście, a polowanie na śmieci przynosi 1,5-2 funta tygodniowo. W większości przypadków poszukiwanie skarbów prowadzi do ciężkich chorób, a często do śmierci gettera.
Ale nawet ci okoliczni mieszkańcy, którzy nie mogą sobie pozwolić na zbieranie odpadów, nie są całkowicie wolni od zachorowania. Faktem jest, że pomimo przytłaczającej zawartości szkodliwych substancji, Tsitarum, jak wcześniej, pozostaje jedynym źródłem wody pitnej dla wszystkich okolicznych osad. Oznacza to, że miejscowi są zmuszeni gotować i pić wodę prawie ze śmieci.
Ponad 5 lat temu azjatycki Bank Rozwoju przeznaczył ponad 500 milionów dolarów amerykańskich na prowadzenie firmy Tsitarum. Ale pomimo tak potężnego zastrzyku pieniężnego, banki Citarum ukrywają się do dziś pod stertami śmieci. Ekolodzy przepowiadają, że w niedalekiej przyszłości śmieci spowodują tak płytką rzekę, że przestanie działać, a elektrownia w dzielnicy, która z niej czerpie. Być może wtedy, po zamknięciu przedsiębiorstw stojących na brzegach Tsitarum, sytuacja trochę się poprawi.