27 września 2016 r. Na stronie internetowej rosyjskiego Kościoła prawosławnego pojawił się komunikat, że patriarcha Cyryl podpisał petycję zakazującą aborcji w Rosji.

Sygnatariusze opowiadają się za:

"Zakończenie praktyki legalnego zabijania dzieci przed narodzinami w naszym kraju"

i wymagają aborcji chirurgicznej i medycznej. Domagają się uznania:

"Dla poczętego dziecka, statusu człowieka, którego życie, zdrowie i dobre samopoczucie muszą być chronione przez prawo"

Opowiadają się również za:

"Zakaz sprzedaży środków antykoncepcyjnych z nieskutecznym działaniem" i "zakaz stosowania technologii wspomaganego rozrodu", której integralną częścią jest upokorzenie ludzkiej godności i zabijanie dzieci na początkowych etapach rozwoju embrionalnego "

To prawda, że ​​kilka godzin później sekretarz prasowy patriarchy wyjaśnił, że chodziło tylko o wycofanie aborcji z systemu CHI, tj. zakazanie darmowych aborcji. Według Kościoła:

"To będzie pierwszy krok w kierunku tego, że pewnego dnia będziemy żyć w społeczeństwie, w którym być może nie będzie żadnych aborcji".

Apelacja zgromadziła już ponad 500 000 podpisów. Zwolennicy zakazu aborcji Grigorij Leps, Dmitrij Pevtsov, Anton i Victoria Makarskie, podróżnik Fedor Konyukhov, Oksana Fedorova, popierają inicjatywę i rzecznika praw dziecka Annę Kuznetsova i najwyższego muftiego Rosji.

Ponadto niektórzy członkowie Izby Społecznej Rosji przyznają się do rozpatrzenia projektu ustawy zakazującej aborcji w Rosji w 2016 roku.

Tak więc, jeśli prawo zakazujące aborcji w 2016 r. Zostanie przyjęte i wejdzie w życie, nie tylko aborcje będą zabronione, ale także nieudane tabletki, jak również procedura IVF.

Skuteczność tego środka jest jednak bardzo wątpliwa.

Doświadczenie ZSRR

Przypomnijmy, że od 1936 r. Aborcje zostały już zakazane w ZSRR. Środek ten spowodował ogromny wzrost śmiertelności i niepełnosprawności wśród kobiet w wyniku apelacji kobiet do podziemnych położnych i różnych uzdrowicieli, a także z powodu prób samodzielnego zakończenia ciąży. Ponadto gwałtownie wzrosła liczba zabójstw dzieci w wieku do roku przez ich własne matki.

W 1955 r. Zakaz został zniesiony, a śmiertelność kobiet i noworodków gwałtownie spadła.

Dla większej przejrzystości zwróćmy się ku doświadczeniom krajów, w których aborcja jest nadal zabroniona, i opowiadaj prawdziwe historie kobiet.

Savita Halapanavar - ofiara "obrońców życia" (Irlandia) savita2

Savita Halapanavar, 31 lat, z pochodzenia Indian, mieszkała w Irlandii, w mieście Galway, i pracowała jako dentysta. Kiedy w 2012 roku kobieta dowiedziała się, że jest w ciąży, jej radość nie znała granic. Ona i jej mąż, Pravin, chcieli mieć dużą rodzinę i wiele dzieci. Savita czekała na narodziny pierwszego dziecka i oczywiście nawet nie pomyślała o jakiejkolwiek aborcji.

21 października 2012 roku, w 18 tygodniu ciąży, kobieta poczuła nieznośny ból pleców. Mąż zabrał ją do szpitala. Po zbadaniu Savita, lekarz zdiagnozował jej przedłużone spontaniczne poronienie. Powiedział niefortunnej kobiecie, że jej dziecko nie jest rentowne i skazane na zagładę.

Savita była bardzo zła, jej temperatura wzrosła, ciągle mdła. Kobieta poczuła straszliwy ból, a dodatkowo zaczęła się wycofywać z wody. Poprosiła lekarza o aborcję, która uratowałaby ją przed zatruciem krwi i sepsą. Jednak lekarze kategorycznie temu zaprzeczyli, powołując się na fakt, że płód miał bicie serca, a przerwanie go było przestępstwem.

Savita zmarł w ciągu tygodnia. Przez cały ten czas ona sama, jej mąż i rodzice błagali lekarzy, aby uratowali jej życie i dokonali aborcji, ale lekarze tylko podnieśli ręce i uprzejmie wytłumaczyli swoim nieszczęśliwym krewnym, że "Irlandia jest krajem katolickim" i takie działania na jej terytorium są zabronione. Kiedy łkająca Savita powiedziała pielęgniarce, że jest Hindusem, aw Indiach miała aborcję, pielęgniarka odpowiedziała, że ​​jest to niemożliwe w katolickiej Irlandii.

24 października Savita poroniła. Pomimo faktu, że natychmiast przeszła operację, by wydobyć resztki płodu, kobieta nie mogła zostać uratowana - ciało już rozpoczęło proces zapalny od infekcji, która dostała się do krwioobiegu. W nocy z 28 października zmarł Savita. W ostatnich chwilach życia jej mąż był obok niej i trzymał rękę żony.

Kiedy po jej śmierci wszystkie medyczne dokumenty zostały upublicznione, Pravin był zszokowany, że wszystkie niezbędne testy, zastrzyki i zabiegi zostały wykonane przez lekarzy tylko na prośbę jego żony. Wygląda na to, że lekarze wcale nie byli zainteresowani jej życiem. Byli bardziej zajęci życiem owoców, które w każdym razie nie mogły przetrwać.

Śmierć Savity wywołała ogromny publiczny protest i falę wieców w całej Irlandii.

***

W Irlandii aborcja jest dozwolona tylko wtedy, gdy życie matki (a nie zdrowie!) Jest zagrożone. Ale granica między zagrożeniem życia a zagrożeniem zdrowia nie zawsze może być zdefiniowana. Do niedawna lekarze nie mieli jasnych instrukcji, kiedy należy operować, a którzy nie mogli w związku z tym rzadko decydować o aborcji ze względu na obawy przed postępowaniem sądowym. Dopiero po śmierci Savity wprowadzono pewne poprawki do obowiązującego prawa.

Zakaz aborcji w Irlandii doprowadził do tego, że kobiety z Irlandii przerywają swoją ciążę za granicą. Te wyjazdy są oficjalnie autoryzowane. W 2011 r. Ponad 4000 irlandzkich kobiet dokonało aborcji w Wielkiej Brytanii.

Jandira Dos Santos Cruz - ofiara podziemnej aborcji (Brazylia) jandira dos santos cruz

Jandira Dos Santos Cruz, 27 lat, rozwiedziona matka dwóch dziewcząt, 12 i 9 lat, zdecydowała się na aborcję z powodu problemów finansowych. Kobieta była w rozpaczliwej sytuacji. Z powodu ciąży mogła stracić pracę, ale nie utrzymywała już związku z ojcem dziecka, a jeden przyjaciel dał jej wizytówkę z podziemnej kliniki, w której wskazano tylko numer telefonu. Kobieta zadzwoniła pod numer i zgodziła się na aborcję. Aby operacja mogła się odbyć, musiała wycofać wszystkie swoje oszczędności - 2 000 $.

26 sierpnia 2014 r. Na jej prośbę były mąż Zhandiry zabrał kobietę na przystanek autobusowy, gdzie ona i kilka innych dziewcząt wzięły biały samochód. Kierowca samochodu, kobieta, powiedział mężowi, że może odebrać Zhandirę tego samego dnia na tym samym przystanku. Po pewnym czasie mężczyzna otrzymał wiadomość tekstową od byłej żony: "Prosi mnie, żebym przestał korzystać z telefonu. Jestem przerażony. Módlcie się za mnie! "Próbował skontaktować się z Jandirą, ale jej telefon był już odłączony.

W wyznaczonym miejscu Zhandira nigdy nie wrócił. Jej krewni poszli na policję.

Kilka dni później, spalone ciało kobiety z odciętymi palcami i zdjęte mosty dentystyczne znaleziono w bagażniku opuszczonego samochodu.

Podczas śledztwa aresztowano cały gang zaangażowany w nielegalne aborcje. Okazało się, że osoba, która przeprowadziła operację na Jandirze, miała sfałszowane dokumenty medyczne i nie miała prawa angażować się w praktykę lekarską.

Kobieta zmarła w wyniku aborcji, a gang próbował ukryć ślady zbrodni w tak potworny sposób.

***

W Brazylii aborcje są dozwolone tylko wtedy, gdy życie matki jest zagrożone lub gdy nastąpiło poczęcie w wyniku gwałtu. Pod tym względem podziemne kliniki rozwijają się w kraju, w którym kobiety przechodzą aborcję za duże pieniądze, często w niehigienicznych warunkach. Według brazylijskiego Narodowego Systemu Zdrowia 250 000 kobiet w szpitalach doświadcza rocznie problemów zdrowotnych po nielegalnych aborcjach. A prasa mówi, że co dwa dni jedna kobieta umiera w wyniku nielegalnej operacji.

Bernarda Gallardo - kobieta adoptująca martwe dzieci (Chile) Bernard Galardo

Bernarda Gallardo urodziła się w 1959 roku w Chile. W wieku 16 lat dziewczyna została zgwałcona przez sąsiada. Wkrótce zdała sobie sprawę, że jest w ciąży i musiała opuścić swoją rodzinę, co nie pomoże jej córce, która "przyniosła rąbek". Na szczęście Bernarda miała wiernych przyjaciół, którzy pomogli jej przetrwać. Dziewczyna urodziła córkę, Franciszka, ale po ciężkiej pracy pozostała niepłodna. Kobieta mówi:

"Po tym, jak zostałem zgwałcony, miałem szczęście, ponieważ mogłem iść dalej, dzięki wsparciu moich przyjaciół. Gdybym został sam, prawdopodobnie czułbym się tak samo jak kobiety, które opuściły swoje dzieci. "

Z córką Bernard był bardzo blisko. Frances dorastała, poślubiła Francuza i pojechała do Paryża. W 40 lat, żonaty i Bernard. Wraz z mężem adoptowali dwóch chłopców.

Pewnego ranka, 4 kwietnia 2003 r., Bernard czytał gazetę. Nagłówek uderzył ją w oczy: "Okropna zbrodnia: nowonarodzone dziecko zostało wrzucone na wysypisko". Bernard natychmiast poczuł się połączony z martwą dziewczynką. W tym momencie sama była w trakcie adoptowania dziecka i pomyślała, że ​​zmarła dziewczyna mogłaby zostać jej córką, gdyby matka nie wrzuciła jej do śmietnika.

W Chile dzieci wydawane w ten sposób są klasyfikowane jako odpady ludzkie i usuwane wraz z innymi odpadami chirurgicznymi.

Bernard był zdecydowany pogrzebać dziecko po ludzku. Nie było to łatwe: zajęła długą biurokratyczną biurokrację, by sprowadzić dziewczynę na ziemię, a Bernard musiał adoptować dziecko, aby zorganizować pogrzeb 24 października. W ceremonii wzięło udział około 500 osób. Mała Aurora - jak Bernard nazwał dziewczynę - została pochowana w białej trumnie.

Pogrzeb Marii Galardo Aurory

Następnego dnia na wysypisku znaleziono kolejne dziecko, tym razem chłopca. Autopsja wykazała, że ​​dziecko zostało uduszone w opakowaniu, w którym zostało umieszczone. Jego śmierć była bolesna. Bernard adoptował, a następnie pochował to dziecko, nazywając go Manuelem.

Od tego czasu adoptowała i pochowała jeszcze trzy dzieci: Cristabal, Victor i Margarita.

Często odwiedza groby niemowląt, a także prowadzi aktywną działalność propagandową, przygotowując ulotki na wezwanie, aby nie wyrzucać dzieci na wysypiska.

Jednak Bernada rozumie matki, które wyrzucały swoje dzieci do kosza, tłumacząc, że po prostu nie mają innego wyjścia.

To są młode dziewczyny, które zostały zgwałcone. Jeśli ich ojciec lub ojczym je zgwałcił, boją się to przyznać. Sprawca jest często jedynym członkiem rodziny, który zarabia pieniądze.

Kolejnym powodem jest ubóstwo. Wiele rodzin w Chile żyje poniżej granicy ubóstwa i po prostu nie może wyżywić drugiego dziecka.

***

Do niedawna chilijskie ustawodawstwo dotyczące aborcji było jednym z najbardziej rygorystycznych na świecie. Aborcje zostały całkowicie zakazane. Jednak trudna sytuacja finansowa i trudne warunki socjalne pchnęły kobiety do podziemnych operacji. Do 120 000 kobiet rocznie korzystało z usług chirurgów-rzeźników. Jedna czwarta z nich trafiła do publicznych szpitali, aby przywrócić im zdrowie. Zgodnie z oficjalnymi statystykami, każdego roku na składowiskach trafia około 10 martwych dzieci, ale rzeczywista liczba może być znacznie wyższa.

Historia Poliny (Polska) aborcja zakaz polska

14-letnia Polina zaszła w ciążę w wyniku gwałtu. Ona i jej matka podjęły decyzję o aborcji. Prokurator rejonowy wydał zezwolenie na operację (polskie prawo zezwala na aborcję, jeżeli ciąża jest spowodowana gwałtem). Dziewczynka i jej matka poszły do ​​szpitala w Lublinie. Jednak lekarz, "dobry katolik", zaczął mocno zniechęcać ich do operacji i zapraszał księdza do rozmowy z dziewczyną. Polina i jej matka nadal nalegały na aborcję. W rezultacie szpital odmówił "popełnienia grzechu", a ponadto opublikował oficjalną wersję tego wydania na swojej stronie internetowej. Historia trafiła do gazet. Dziennikarze i aktywiści organizacji propagujących terroryzm zaczęli terroryzować dziewczynę telefonami.

Matka zabrała córkę do Warszawy, z dala od tego szumu. Ale w warszawskim szpitalu dziewczyna nie chciała dokonać aborcji. A przy drzwiach szpitala Polina już czekała na tłum wściekłych pro-kierowców. Żądali, aby dziewczyna odmówiła aborcji, a nawet wezwała policję. Niefortunne dziecko było poddawane wielu godzinom przesłuchań. Lubelski ksiądz przybył także na policję, która twierdziła, że ​​Polina rzekomo nie chciała pozbyć się ciąży, ale jej matka nalegała na aborcję. W rezultacie matka dziewczynki była ograniczona prawami rodzicielskimi, a sama Polina została umieszczona w schronisku dla nieletnich, gdzie odebrano jej telefon i pozwolono komunikować się tylko z psychologiem i księdzem.

W wyniku instrukcji "na właściwej ścieżce" dziewczynka otworzyła krwawienie i została hospitalizowana.

W końcu matka Poliny doszła jednak do tego, że jej córki mają aborcję. Po powrocie do rodzinnego miasta wszyscy byli świadomi swoich "zbrodni". "Dobrzy Katolicy" pragnęli krwi i domagali się wszczęcia sprawy karnej przeciwko rodzicom Pauline.

***

Według nieoficjalnych danych w Polsce istnieje cała sieć podziemnych klinik, w których kobiety mogą uzyskać aborcję. Oni również idą do końca ciąży w sąsiedniej Ukrainie i na Białorusi i kupić nieskuteczne pigułki chińskie.

Historia Beatrice (Salwador) Beatriz Salvador

W 2013 r. Sąd w Salwadorze zakazał młodej 22-letniej kobiecie Beatrice przeprowadzenia aborcji. Młoda kobieta cierpiała na toczeń i ciężką chorobę nerek, ryzyko śmierci podczas utrzymywania ciąży było bardzo wysokie. Ponadto, w 26. tygodniu stwierdzono, że płód cierpi na bezmózgowie, chorobę, w której brakuje części mózgu, co powoduje, że płód staje się nieopłacalny.

Lekarz prowadzący, Beatrice i Ministerstwo Zdrowia poparli prośbę kobiety o zaprzestanie ciąży. Jednakże sąd uznał, że "prawa matki nie mogą być uważane za pierwszeństwo przed prawami nienarodzonego dziecka lub odwrotnie. Aby chronić prawo do życia od momentu poczęcia, obowiązuje całkowity zakaz aborcji ".

Decyzja sądu wywołała falę protestów i wieców. Działacze przybyli do budynku sądu najwyższego z plakatami "Usuń różaniec z naszych jajników".

Beatrice wykonała cesarskie cięcie. Dziecko zmarło 5 godzin po operacji. Beatrice była w stanie wyzdrowieć i została wypisana ze szpitala.

***

W Salwadorze aborcja jest w żadnych okolicznościach zabroniona i utożsamiana z morderstwem. Kilka kobiet "wstrząsa" prawdziwym (do 30 lat) terminem na tę zbrodnię. Jednak takie surowe środki nie powstrzymują kobiet przed próbą przerwania ciąży. Nieszczęśni ludzie udają się do podziemnych klinik, w których operacje wykonywane są w niehigienicznych warunkach, lub próbują samodzielnie wykonywać aborcje za pomocą wieszaków, metalowych prętów i trujących nawozów. Po takich "aborcjach" kobiety są zabierane do szpitali miejskich, gdzie lekarze "przekazują" je policji.

Oczywiście aborcja jest zła. Ale powyższe historie i fakty sugerują, że zakazanie aborcji nie doprowadzi do niczego dobrego. Być może konieczne jest poradzenie sobie z aborcją innymi metodami, takimi jak zwiększenie zasiłków dla dzieci, stworzenie wygodnych warunków dla ich wychowania i programów wsparcia materialnego dla samotnych matek?